Głównym problem z używaniem broni na nabój .45 ACP do codziennego noszenia tkwi w tym, że ten duży nabój wymaga dużej broni. I nawet najmniejsze czterdziestki piątki są spore – jak testowane dziś dwa subkompaktowe Glocki
Który nabój będzie najlepszy w pistolecie do codziennego noszenia, przeznaczonym do ochrony osobistej? Na to pytanie jeszcze nikt nie znalazł jednoznacznej i mądrej odpowiedzi – najłatwiej stwierdzić, że decydujące będą preferencje użytkownika. Obecnie krótka dziewiątka Browninga – czyli amunicja 9 mm × 17 (.380 ACP) – uznawana jest na całym świecie za zdroworozsądkowe minimum obronne. Niewielu fachowców poleci do samoobrony pistolet na nabój 7,65 × 17SR (.32 ACP), jeszcze mniej podpowie 6,35 mm × 15,5SR (.25 ACP) – choć oczywiście w razie czego lepiej mieć przy sobie jakąkolwiek broń, niż nie mieć nic. Trendy kształtuje rynek amerykański, na który z kolei wielki wpływ mają wybory tamtejszego wojska czy policji. Armia przeszła z .45 ACP na 9 mm × 19, FBI także zrezygnowało z .40 S&W na rzecz 9 mm Para, ale jednostki specjalne nagminnie wracają do czterdziestki piątki. Przeprowadzający eksperymenty inżynierowie od balistyki stwierdzają zaś, że skuteczność amunicji 9 mm Parabellum, .40 S&W i .45 ACP jest statystycznie bardzo zbliżona, bo w testach (biorąc pod uwagę odpowiednie pociski i ich prędkości) wszystkie zachowują się podobnie po trafieniu w żelatynowy blok. Wojskowi i policyjni praktycy, którzy brali udział w prawdziwych strzelaninach, tylko się z tego śmieją: przecież atakujący napastnik to nie kostka galaretki. Badania popularności pistoletów noszonych w celu ochrony osobistej pokazują jeszcze co innego: że za oceanem klienci najczęściej wybierają 9 mm Parabellum, potem .380 ACP i dopiero na trzecim miejscu .45 ACP. I bądź tu, człowieku, mądry!