W pełnoskalowym konflikcie między przeciwnikami niemal symetrycznymi, broń strzelecka odgrywa rolę ograniczoną – takiej wojny nie wygrywa się karabinami, tylko artylerią, czołgami i lotnictwem. A jednak warto się pochylić nad niektórymi jej modelami– zwłaszcza, gdy chodzi o broń tak ikoniczną, jak AKS74U
AKS74U to skrót od rosyjskiej nazwy Awtomat Kałasznikowa, składnoj, obr. 1974 g., ukoroczennyj. Od zbitki liter AKSU nazywany jest popularnie Ksuchą, co stanowi zdrobnienie od żeńskiego imienia Aksinia. To przezwisko jest zapewne odpryskiem furory, jaką w czasach ZSRR zrobiła kozacka epopeja Michaiła Szołochowa Cichy Don: to jej główny bohater Grigorij Mielechow, kochał się był na zabój w Aksinii Astachowej, którą tak właśnie tytułował. Literackie paralele pozostawiając na boku, AKS74U jest kompaktowym karabinkiem na nabój 5,45 mm × 39, a jak sama nazwa wskazuje stanowi skróconą odmianę AK74 zaopatrzonego w składaną kolbę. Powszechnie używany w całym dawnym Sojuzie od ponad 40 lat, w wojnie ukraińskiej stanowi rodzaj uzbrojenia wciąż spotykany powszechnie po obu stronach linii frontu. I choć w odróżnieniu od wersji karabinowej nie przechodził żadnej modyfikacji, od dawna nie jest produkowany, a więc już mocno trąci myszką – to na każdej wojnie znajdą się zastosowania dla tak poręcznej broni o tak dużej sile ognia.
Skąd się wziął AKS74U?
Odpowiedź na to pytanie jest oczywista – z potrzeby. W każdej współczesnej armii oprócz żołnierzy piechoty, których racją istnienia jest bieganie z karabinem w garści po krzakach (co uczenie nazywa się „prowadzeniem walki ogniowej”), na bezpośrednim zapleczu pierwszej linii znajduje się wielu specjalistów, mających do roboty rzeczy ważniejsze, niż strzelanie z karabinu. Kiedyś kawalerzyści, a dziś zwiadowcy, kierowcy, wysunięci obserwatorzy artyleryjscy i lotniczy, radiooperatorzy, artylerzyści, czołgiści, obsługi granatników przeciwpancernych, dronów, wyrzutni ppk – oni wszyscy potrzebują w razie konieczności samoobrony broni skutecznej, ale kompaktowej