Szable towarzyszyły Polakom od zawsze. W czasach pokoju pobrzękiwały zadziornie u boku budzących zachwyt ułanów, na wojnie służyły jako straszliwa broń w walce o kraj wolny i niepodległy. Używana w kampanii wrześniowej roku 1939 „ludwikówka” była zarówno ostatnią polską szablą bojową, jak i ostatnią bojową szablą kawaleryjską na świecie.
Mimo rozwoju i upowszechnienia nowoczesnej techniki wojskowej, szabla przez większą część pierwszej połowy XX stulecia pełniła jeszcze funkcję broni bojowej w armiach europejskich, w tym także Wojsku Polskim – a bronią paradną jest w nim do dziś. Przed II wojną światową była bronią osobistą żołnierzy kawalerii i artylerii konnej. Dla oficerów marynarki wojennej oraz oficerów, chorążych i starszych podoficerów innych rodzajów wojska stanowiła już wtedy oręż głównie paradny i galowy, przy mundurach służbowych zastępowany kordzikiem. W kawalerii była bronią podstawową, służącą do walki na wojnie, ćwiczeń w czasie pokoju oraz swoistym „środkiem łączności i przekazu”: wydawano nią komendy w szyku konnym, oddawano honory wojskowe, dokonywano oficerskich promocji przez dotknięcie płazem ramienia. W dwudziestoleciu międzywojennym była też bardzo popularnym prezentem okolicznościowym czy nagrodą wojskową.
Odkąd kraj trafił pod zabory – żołnierz polski musiał walczyć obcymi szablami, których i w XX wieku w naszym wojsku wciąż było sporo. Bo najpierw innych po prostu nie było, a później polskich szabel było za mało w świeżo odrodzonym państwie. Zagraniczne wzory bardzo długo pozostały w uzbrojeniu Wojska Polskiego – zwłaszcza formacji konnych – i tak też było jeszcze we wrześniu 1939 roku. Mimo pojawienia się nowej szabli, której legenda dorównuje legendzie Visa