W czasach, gdy pistolet strzelał tylko raz i nie dawał możliwości szybkiego przeładowania w razie pudła, narodził się pomysł pożenienia go z bronią białą. Dziś czasy są całkiem inne, ale gdzieniegdzie pokutują jeszcze relikty z tamtej – zdawałoby się – odległej epoki: noże, które strzelają.
Zaczęło się od znanych już w XVII wieku szabel i czekanów z pistoletem kołowym lub krzosowym, potem w drugiej połowie wieku XVIII zaczęła się popularność „krócic podróżnych” zaopatrzonych w rozkładane ostrze, coś w rodzaju bagnetu. Dzięki niemu, po strzale nie trzeba było wypuszczać broni z ręki, bo choć jako pistolet do czasu kolejnego załadowania była już nieprzydatna – to można było ją wykorzystać jako trzonek noża. Co więcej, niektóre z nich prócz noża oferowały też inne niezbędne w podróży narzędzie – widelec. W XIX wieku strzelający nóż w wydaniu militarnym wrócił za sprawą amerykańskiego kordelasa marynarki M1838 według patentu Elgina – i od tamtej pory na ponad wiek zanikł.
Nadal jednak dobrze się miały cywilne wydania tego pomysłu, któremu dobrze służyła postępująca miniaturyzacja broni palnej w miarę wynajdowania kolejnych coraz bardziej kompaktowych form zapłonu – kapiszonowego, iglicznego, trzpieniowego, bocznego i w końcu centralnego zapłonu.
XIX wiek obrodził w różnego rodzaju hybrydy noża i rewolweru, pod postacią popularnych zwłaszcza we Francji tzw. „rewolwerów apaszowskich”: broni łączącej wywodzący się prosto z pieprzniczki bezlufowy rewolwer zapłonu trzpieniowego Lefaucheaux z tworzącym jego rękojeść kastetem i składanym wzdłuż szkieletu pod bębnem ostrzem. Prócz tych kombajnów, cieszących się zgodnie z nazwą popularnością głównie w półświatku, słynna firma Casimira i Eduarda Lefaucheaux wypuszczała także podobny oręż dla dżentelmenów, przypominający raczej kordelas Elgina.
Jednak najbardziej chyba dziwacznym tego typu wynalazkiem był – pochodzenia, a jakże, francuskiego – oręż łączący jednostrzałowy pistolet z igłowym zamkiem ślizgowo-obrotowym systemu Chassepota, ze sporym rozkładanym ostrzem o głowni drop point i… korkociągiem, pełniącym rolę języka spustowego! Bardzo praktyczne – po wygraniu walki ogniem i ciosami noża, można było oblać sukces butelką wina, otwartą spustem
Ilustracje: z archiwum autora, ROCK ISLAND AUCTIONS i ROCK ISLAND AUCTIONS