Mało kto wie, że Portugalia swoją pierwszą własnej konstrukcji broń palną wyprodukowała dopiero po II wojnie światowej – ani tego, że był to zarazem jej ostatni masowo produkowany rodzimy model.
Portugalia, mały kraj z pięknymi plażami na atlantyckim końcu Europy, ma wspaniałą imperialną przeszłość. Nikomu się jeszcze nie śniło o Imperium Brytyjskim, gdy w 1494 roku traktatem w Tordesillas Hiszpania i Portugalia już dzieliły między siebie całą… planetę. Przez niemal 600 lat, od zajęcia marokańskiej Ceuty w 1415 roku po oddanie Makau Chinom w 1999 roku, ten ledwo paromilionowy europejski kraik (granicę 10 milionów ludności przekroczono dopiero w XXI wieku) rządził – z różnym powodzeniem i intensywnością – olbrzymimi terytoriami, rozciągającymi się na całym świecie: w Afryce, Azji, Ameryce Południowej, Oceanii, na Atlantyku, Pacyfiku i Oceanie Indyjskim. Perłą w koronie była Brazylia, zajmująca prawie połowę Ameryki Południowej. Do XX wieku z tego imperium zostały jednak tylko nędzne resztki. Największe z nich, trzy biedne kolonie afrykańskie: Angola, Mozambik i Gwinea Portugalska, raczej kosztowały, niż przynosiły zyski – ale Portugalia była gotowa bronić tych ostatnich cieni dawnej potęgi za wszelką cenę, bo bez nich stała by się już tylko małym kraikiem na peryferiach Europy. Zarazem jednak właśnie ich posiadanie sprawiało, że stanowiła na dodatek jej biegun ubóstwa. Koszty utrzymania kolonii sprawiały, że jeszcze w latach 70. XX wieku średni dochód na głowę Portugalczyka nie przekraczał połowy średniego dochodu obywatela EWG. Był niższy nawet od osiąganego (oficjalnie) przez Sycylijczyków – nie lada osiągnięcie, lecz żaden powód do chwały…
Politycznie Portugalia żyła przez ostatnie stulecie zgodnie z zasadą „nasza chata z kraja” – trzymała się na uboczu bloków politycznych i głosiła neutralność, choć w obu wojnach światowych ostatecznie lądowała po stronie Ententy. Polityczna wolta z 1943 roku, gdy kraj jeszcze pół roku wcześniej skrycie zaopatrujący U-booty, użyczył aliantom baz lotniczych na Azorach i Wyspach Zielonego Przylądka, przesądzając o wyniku Bitwy o Atlantyk, otworzyła powojennej Portugalii drogę do Planu Marshalla i NATO.
Od początku XX wieku Portugalia próbowała zbudować własny przemysł obronny, by uniezależnić się wreszcie od zagranicznych dostaw podstawowych środków walki, przekleństwa wszystkich wojen toczonych w poprzednim stuleciu. Na jego ośrodek wybrano istniejące od połowy XIX wieku warsztaty wojskowe w Braço de Prata (Fábrica de Braço de Prata, FBP) na przedmieściach Lizbony, jednak kilka kolejnych prób podejmowanych między rokiem 1904 a 1927, zarówno przez monarchię, jak potem władze republikańskie nie przyniosło rezultatu. Państwo było zbyt ubogie, by samodzielnie zbudować nowoczesny przemysł, a rynek (siły zbrojne) zbyt szczupły, by utrzymać rodzimych prywatnych przedsiębiorców tej branży. Dopiero po II wojnie projekt wreszcie udało się zrealizować za środki z Planu Marshalla, w związku z powstaniem NATO – którego Portugalia była członkiem-założycielem
Ilustracje: o ile nie zaznaczono inaczej – Krzysztof Pawela