Jesienią 1918 roku jednoczesny upadek wszystkich trzech zaborców pozwolił odrodzić państwo wymazane z mapy Europy 123 lata wcześniej. Aby do tego doprowadzić, konieczne było ustanowienie granic i ich zbrojna obrona. W cyklu Oręż Niepodległej 1918 przyglądamy się broni, którą tego dokonano
„Wojna powszechna o wolność ludów”, wymodlona przez pokolenia walczące o odzyskanie niepodległości, doprowadziła jesienią roku 1918 do upadku wszystkich trzech zaborców, niezależnie od zajmowanej strony barykady, tworząc niemożliwą jeszcze rok wcześniej sytuację polityczną, w której można było odrodzić Polskę. Zanim do rokowań nad przyszłym kształtem odrodzonego państwa zasiedli politycy, żołnierze musieli chwycić za broń i postawić ich przed faktem dokonanym: objąć terytorium, ustalić porządek prawny, zapanować nad wywoływanym przez każdą wojnę bezprawiem – a także bronić odzyskanej wolności przed zakusami sąsiadów, wśród których nie brakowało rodzących się do niepodległego bytu państw ogarniętych równie silną ideą narodową.
Nie przypadkiem więc pierwszymi aktami nowych odradzających się w poszczególnych zaborach władz państwowych niepodległej Polski było rozbrajanie wojsk okupacyjnych i ustanawianie własnych sił zbrojnych.
Wielka Wojna miała ten szczególny rys, że Polacy byli w niej pod bronią nie tylko w różnych obcych mundurach – ale w dodatku nieraz były to mundury armii państw wzajemnie sobie wrogich i w chwili odrodzenia Polski prowadzących ze sobą nierzadko jeszcze poprzedniego dnia zacięte walki. Różnice te z początku dało się załagodzić zwodniczo łatwo – ale miały one jeszcze wrócić i odbijać się czkawką przez całe dwudziestolecie międzywojenne, bo wynikały z głównego konfliktu politycznego, który dzielił polski ruch niepodległościowy, a zaczął się jeszcze przed 1914 rokiem. Jedna część działaczy związała się z zaborcami niemieckojęzycznymi, Austro-Węgrami, a poprzez nich z Państwami Centralnymi czyli głównie Niemcami – a druga z Rosją, a przez nią z Ententą. Obie opcje traktowały te sojusze wyłącznie instrumentalnie, wierząc, że z chwilą stworzenia polskiej armii i wzięcia przez nią
udziału w wyzwoleniu reszty ziem polskich, uda się odzyskać pełną niezawisłość. W ich ramach powstawały w ciągu wojny własne formacje zbrojne, które toczyły walki na froncie, nierzadko bratobójcze, gdy naprzeciw stawali rodacy we wrogich mundurach. Nie wolno bowiem zapominać, że oprócz formacji ochotniczych z polskimi znakami i komendą – jak Legiony Polskie w Galicji i Legion Puławski w Rosji, a później Armia Polska (zwana „błękitną”) we Francji, setki tysięcy Polaków zostały po prostu powołane pod broń jako poddani trzech zaborczych cesarzy i służyli przymusowo pod obcym dowództwem. Stamtąd mieli tylko jedną drogę pod polskie sztandary obu stron – przez dezercję lub obóz jeniecki. To dlatego w Armii Polskiej we Francji powstawały pułki poznańskie: żołnierze z Wielkopolski trafili tam z szeregów armii niemieckiej. Poborowi z Galicji, którzy nie zdążyli do Legionów, mieli szansę zdezerterować na stronę włoską, gdzie też istniały polskie bataliony, po powrocie do Polski stanowiące zaczątek formacji tak zasłużonych, jak choćby 10. pułk strzelców konnych