Każdy posiadacz broni długiej z celownikiem optycznym wie, jakim problemem jest konieczność regularnego przystrzeliwania i regulacji celownika po każdej zmianie amunicji – a także po każdym zdemontowaniu lunety
Problem ten narasta zwłaszcza ostatnio, gdy modne stały się karabiny modułowe, zaopatrzone w kilka luf na naboje różnych typów i kalibrów. Do przystrzeliwania konieczne jest stabilne i powtarzalne osadzenie broni, którego samo trzymanie w rękach przeciętnemu strzelcowi nie zapewnia. Oczywiście, jak wszędzie, są wyjątki – ale osoby bez wieloletniego doświadczenia w tym zakresie raczej nie są w stanie dokonać tego po prostu opierając broń na worku z piaskiem.
Przez wiele lat jedynym rozwiązaniem było korzystanie z wojskowej podstawy do przystrzeliwania „wz. 1955” (w rzeczywistości nigdy nie nosiła żadnego urzędowego oznaczenia) dostępnej na wielu cywilnych strzelnicach z demobilu. „Pięć-piątka” była zawsze lepsza od niczego, ale osadzenie przez wbicie czterech rachitycznych nóżek w piasek dalekie było od ideału – a poza tym wymagało strzelania leżąc. Na niektórych strzelnicach budowano więc specjalne stanowiska do przystrzeliwania ze stołem, na którym wojskowa podstawa była jakoś osadzona w blacie – ale to z kolei powodowało, że stawała się elementem stałym, a nie przenośnym i była latami wystawiona na czynniki atmosferyczne.
Na początku XXI wieku karierę na polskich strzelnicach zrobiły – wykonane z czerwonego plastiku z czarnymi gumowymi wstawkami – podstawy Predator amerykańskiej firmy MTM Case-Gard. Ich główną zaletą – a jednocześnie największą wadą – była niewielka masa. Plastikowa podstawa ważyła niespełna dwa kilo, co powodowało że pod wpływem odrzutu jeździła po stole aż miło.
Po okresie zachłyśnięcia się niedrogimi Predatorami, w miarę dorabiania się przez strzelnice, do łask zaczęły wracać metalowe podstawy do przystrzeliwania w rodzaju Caldwell Zeromax czy Vanguard Steady-Aim (który to model dorobił się nawet pirackiej krajowej podróbki). Te były znacznie stabilniejsze, ale w zamian strzelec miał do czynienia ze sporą i kanciastą, najeżoną sterczącymi elementami konstrukcją, która zajmowała pół bagażnika. Sytuacja zaczęła dojrzewać do własnego rozwiązania…