Wybierając na bohatera grudniowej monografii ( 12/21) nieco zapomniany – w Polsce na pewno – pistolet Savage M1907 przygotowaliśmy podglebie pod zapewne największą premierę tegorocznych targów SHOT Show: pistolet Savage Stance.
Premiera będzie na targach, o ile te się oczywiście odbędą, bo pandemiczne wzmożenie nie odpuszcza i Omikron za progiem. Najnowszy pistolet firmy Savage Arms jest zresztą czymś, czego wszyscy w branży się spodziewali – choć jego fizyczna postać chyba większość zaskoczyła. Ale co do kwestii zasadniczych, to stało się to, co się stać musiało – bo zostało publicznie zapowiedziane. Na konferencji prasowej w lipcu 2019 roku, z okazji zmiany właścicieli firmy, nowy prezes Savage Arms, Al Kasper, ogłosił, że już niedługo oferta produkowanej broni będzie kompletna. Oznaczało to, że do karabinów i sztucerów, będących wówczas wyłącznym składnikiem katalogu produktów Savage Arms, dołączą także strzelby i broń krótka. Już rok później pokazano pierwszą strzelbę – samopowtarzalny model Savage Renegauge. Ta nazwa to nieprzetłumaczalna na polski gra słów, łącząca kaliber wagomiarowy strzelby śrutowej (gauge) i renegata (renegade), czyli coś jakby dzikus (savage) ze śrutówką. Teraz przyszedł czas na kolejny – tym razem większy – skok w nieznane, czyli pistolet samopowtarzalny. Na ten pierwszy krok w chmurach wybrano broń pozornie nietypową: jednorzędowy mikrokompakt, strzelający nabojem 9 mm × 19 Parabellum, przeznaczony do skrytego noszenia. A nie podstawowy pistolet „służbowy” z czterocalową lufą, jak to robią niektóre firmy europejskie (choćby nasza Fabryka Broni z Radomia). Tymczasem to bardzo przemyślany ruch – ten segment rynku jest ostatnio bardzo modny w Stanach Zjednoczonych, a konkurencja na nim nieprzesadna
Ilustracje: Savage Arms