Niejaki pan Turbiaux skonstruował był swego czasu we Francji kompaktowy rewolwer w kształcie dysku, który zyskał sporą sławę za oceanem, gdzie dwóch Amerykanów uruchomiło jego produkcję i go sprzedawało. Przy czym ten drugi to jakby nie do końca…
W roku 1882 Francuz nazwiskiem Jacques E. Turbiaux uzyskał francuski patent No. 149466 na „ręcznie napędzany rewolwer promieniowy” Le Protecteur (Obrońca). Po francusku nazywał się „revolver radial”, po angielsku przyjął się raczej termin „turret pistol” – a po polsku nie wiadomo, jak toto zwać, skłaniałbym się ku „rewolwerowi gwiazdowemu” przez analogię do spalinowych silników gwiazdowych z cylindrami także ustawionymi promieniowo – ale pozostańmy przy językowej kalce terminu fracuskiego. Ów rewolwer promieniowy to układ broni powtarzalnej z bębenkiem o komorach wywierconych nie wzdłuż osi obrotu (jak u Colta) – ale w poprzek, prostopadle do niej i rozchodzących się jak promienie gwiazdy (stąd nazwa). Zastosowaniu tego pomysłu sprzyjało pojawienie się małych nabojów scalonych w łuskach metalowych bocznego zapłonu, co pozwoliło utrzymać średnicę bębenka w rozsądnych granicach – ale za cenę znacznego ograniczenia poziomu energetycznego takiej amunicji. Rewolwery z bębnami promieniowymi zarówno w układzie horyzontalnym, jak i pionowym, pojawiły się już w epoce broni kapiszonowej, jako sposób na obejście monopolu patentowego Colta – a w erze nabojowej pozostały w modzie, tym razem obchodząc monopol patentowy Rollina White’a. Kiedy wreszcie oba monopole odeszły w przeszłość w roku 1872, rewolwery radialne (promieniowe) dość szybko odeszły w przeszłość. Ale oczywiście wśród tego zalewu nowoczesnych rewolwerów musiała pozostać jedna uparta wioska starowierców – i to, jakże by inaczej – galijska…
Ilustracje: MORPHY’S AUCTIONS ©2023 i GOOGLE PATENT