Pięknoduchy żyją w świecie, który sami sobie rysują – miał być koniec historii, powszechna miłość i szczęśliwość, a kulturowe „ubogacenie” zapewnić mieli imigranci z Afryki i Bliskiego Wschodu. Tymczasem Europa w konflikcie z Afryką i Bliskim Wschodem jest od dawna – wojny punickie, Karol Młot, Jan III Sobieski… To się powtarza i powtarzać będzie. Żyliśmy z tym przez wieki i musimy żyć nadal, wyciągając wnioski z historii.
Strażnicy graniczni po to mają broń, by jej używać – choć mrozi to serduszka pięknoduchów. Gdyby pierwsze płynące przez morze łajby z migrantami zostały ostrzelane lub zatopione, następne by nie płynęły. Owszem, kilka osób zapewne by zginęło – za to nie zginąłby już nikt więcej. Przynajmniej w tym zakresie problem byłby rozwiązany i zamknięty. Podobną sytuację analizował w swojej pracy z roku 1928 Walki uliczne gen. Stefan Grot Rowecki (wówczas podpułkownik) – tam chodziło o użycie wojska do pacyfikacji rozruchów ulicznych. Rzecz była aktualna, wiele państw było wstrząsanych puczami i rewolucjami, na kanwie powojennej nędzy. Wniosek Roweckiego był jednoznaczny: jeśli w ostateczności trzeba użyć oddziałów wojska do walk z tłumem, pierwsza salwa zawsze ma iść w tłum. Parę osób zostanie rannych, może nawet ktoś zginie – ale tłum się rozpierzchnie i będzie po rozruchach. Brak zdecydowania po stronie wojska skutkuje podejściem tłumu do żołnierzy, odebraniem broni i długotrwałymi, krwawymi walkami, które trzeba pacyfikować artylerią. A ofiary liczy się w tysiącach.
Takie sytuacje są sprawdzianem odpowiedzialności władz. Niektóre decyzje są trudne, bo trzeba poświęcić czyjeś zdrowie lub życie, aby ocalić zdrowie lub życie znacznie większej liczby innych osób. To się nazywa „stan wyższej konieczności”. Zaś wyławianie migrantów, przewożenie na suchy ląd, a następnie rozsyłanie po innych krajach w ramach „mechanizmu przymusowej relokacji” jest zapraszaniem kolejnych. Willkommenspolitik to albo skrajna głupota, albo plan rozwalenia naszej cywilizacji. Łacińskiej, czy to się komu podoba, czy nie.
A plamy na słońcu? Otóż naukowcy – ci prawdziwi, a nie szamani genderyzmu i globalnego ocieplenia – zaobserwowali wzmożenie aktywności słonecznej, która ma rosnąć aż do końca 2024 roku. Aktywność ta, uczenie zwana koronalnym wyrzutem masy, odpowiada między innymi za „pogodę” kosmiczną oraz… zorze polarne. A w wymiarze ziemskim jest głównym czynnikiem kształtującym okresowe zmiany klimatu. To nic nowego, w czasach historycznych klimat zmieniał się wielokrotnie – co dobrze widać studiując ubiory ludzi. Na przykład rzymskie legiony w czasach Cezara znały tylko jeden rodzaj obuwia: sandały. I legioniści w tych sandałach, z gołymi nogami, przemaszerowali przez pół Europy. Gdyby wówczas bywały mrozy, odmroziliby sobie stopy. Ale było ciepło, znacznie cieplej niż dziś.
Zmienność klimatu jest faktem (co mogłyby potwierdzić dinozaury, gdyby dożyły i umiały mówić), ale wpływ człowieka na tę zmienność jest żaden. Teza, że afrykańskich migrantów pcha do Europy globalne ocieplenie jest bzdurą – otóż ciągnie ich tu bogaty niemiecki i skandynawski „socjal”. Wystarczy przestać płacić za nic, by radykalnie zmniejszyć migrację.
Zapraszam Państwa do lektury październikowego numeru naszego miesięcznika – papierowo, elektronicznie i na stronie www.strzał.pl – a także do oglądania kolejnych emisji KINO STRZAŁpl na kanale YouTube. A już niedługo zobaczymy, co zgotowały strzelcom wybory parlamentarne: problemów do rozwiązania jest wiele, ciekawe czy będzie ku temu wola…