Przypuszczam, że jednym z częściej składanych sobie w sylwestrową noc życzeń było, aby obecny rok był lepszy do koszmarnego roku poprzedniego. Rzeczywiście, ten o numerze 2020 dał wszystkim popalić… No, prawie wszystkim: słyszałem, że polski producent jednorazowych rękawiczek zanotował wzrost obrotów o 3500% – cieszę się wraz z nim, bo to jest naprawdę dobra wiadomość, że właśnie w Polsce ktoś zarobił w czasie pandemii. Może część tych pieniędzy wyda na miejscu, i zarobi ktoś jeszcze. Tak działa kapitalistyczny łańcuch transferu pieniędzy i zysków, tak działa gospodarka wolnorynkowa. Innej nie ma, choć wciąż ktoś próbuje sterować gospodarką ręcznie, bo wydaje mu się, że wie lepiej.
Epidemia COVID-19 na pewno przyczyni się do przetasowań, jedne firmy wyniesie do góry, inne zatopi – tak jak każdy kataklizm, wywołany przez siły przyrody. Tyle, że w tym wypadku uparliśmy się ten kataklizm wspierać, dodając we własnym zakresie dodatkowe problemy do już istniejących. To nie jest tylko sprawa Polski i naszego rządu – większość państw wciąż miota się po omacku, choć od pojawienia się wirusa SARS-CoV-2 minął już rok z okładem. Zamykane lub otwierane są kolejne działy gospodarki, w jednych krajach wprowadza się godzinę policyjną, w innych ją znosi, obostrzenia są pozbawione elementarnej logiki, więc ludzie je ignorują. Wirus oraz wywoływana przez niego choroba są zjawiskiem obiektywnym, ale nie ma żadnego dowodu na to, że lockdown rzeczywiście pomaga w ich zwalczaniu. Na pewno wiemy tyle, że w przyspieszonym tempie niszczy gospodarkę.
Wielkie nadzieje pokłada się w szczepionce, akcja „wyszczepiania” właśnie ruszyła. To dobrze. Ale w innych krajach – USA, Wielkiej Brytanii, Izraelu – ruszyła znacznie wcześniej. Co łączy te kraje? Że szczęśliwie nie należą do UE, która szczepionki bada nadzwyczaj dokładnie, choć ich nie produkuje. To przypomina jako żywo akcje badania żywności z Polski przez rosyjskie stacje sanitarne – bo jak wiadomo, Rosja jest światowym liderem standardów sanitarnych, żywnościowych i wszelkich innych (i ma też swoją szczepionkę, którą nikt jakoś nie chce się szczepić, co mnie zresztą nie dziwi). Ale ja oczekiwałbym raczej lekarstwa na COVID-19, a nie szczepionki – ta ma nas zabezpieczyć na przyszłość, jednak wpierw powinniśmy wykurować tych, którzy już się zarazili. Tymczasem lekarstwo – amantadyna – nawet się znalazło, i to w Polsce, ale nie wolno nim leczyć. Czyżby dlatego, że jest zbyt tanie? A koncerny farmaceutyczne nie po to inwestowały grube miliardy w badania nad szczepionką, żeby teraz jakiś lek za pięć zeta przewrócił im taki piękny interes…
W ogóle wiele środowisk chciałoby najwyraźniej skorzystać na epidemii i przebudować świat po swojemu. Szczególnie dotyczy to „postępowych” sił w ramach Unii Europejskiej, które przeforsowały właśnie – koncertowo ogrywając polski rząd – pomysł wspólnego zadłużania się, co ma scementować Unię i przyspieszyć jej zmianę w super-państwo pod niemieckim przewodnictwem. Jak ujął to Charles Michel, charyzmatyczny szef Rady Europejskiej: „Nasz przełomowy pakiet naprawczy przyspieszy zieloną i cyfrową transformację”. Czyli już wiemy, że nie chodzi o żaden COVID, tylko o to, żeby docelowo zabrać nam broń i zakazać używania samochodów. To się nazywa „kapuśniak na świńskim ryju, specjalność zakładu”.
Zapraszam do lektury styczniowego wydania miesięcznika – jak zwykle papierowo, elektronicznie i na stronie internetowej www.strzał.pl – oraz przypominam o prenumeracie. Warto ją zakupić, żeby niezależnie od ewentualnych lockdownów móc cieszyć się lekturą naszego czasopisma.