Pierwszy w Europie repetier z zamkiem ślizgowo-obrotowym przyjęty w końcu lat 60. XIX wieku wyprzedził swoją epokę i zapewnił szwajcarskiemu piechurowi fantastyczną siłę ognia – dlaczego mimo to kontynent nie poszedł w ślady Helwecji i karabin Vetterlego nie zrobił furory?
W drugiej połowie lat 40. XIX wieku przez Europę przetoczyła się fala rewolucji, powstań i niepokojów nazwana potem „wiosną ludów”. Nie ominęła ona Szwajcarii. Konfrontacja kantonów katolickich z protestanckimi zakończyła się zwycięstwem tych ostatnich, w wyniku czego w 1848 roku uchwalono wciąż obowiązującą konstytucję tworzącą państwo federacyjne o silnych władzach lokalnych, w którym suwerenem jest naród, wypowiadający się w drodze demokracji bezpośredniej – przez referenda.
Walki toczone w 1847 roku nie były reprezentatywne dla ówczesnych wojen, jednak Helweci – naród przez wieki bitny i biedny, do niedawna utrzymujący się z najemnej wojaczki, a więc znający wojnę od podszewki – bacznie obserwowali to, co się dzieje za granicą i korzystając z głębokich pokładów praktycznych doświadczeń, wyciągali słuszne wnioski. Wojna krymska potwierdziła przekonanie, które legło u podstaw podjętej trzy lata wcześniej decyzji o przyjęciu w armii szwajcarskiej karabinów z lufami bruzdowanymi – że broń gładkolufowa, choćby z nowoczesnym zapłonem kapiszonowym, jest już przeżytkiem. Początek lat 60. przyniósł wielką wojnę domową w Stanach Zjednoczonych, a wraz z nią obfitość przeróżnych strzelających wynalazków. Za najciekawsze z nich szwajcarscy obserwatorzy uznali – znów słusznie – karabin ładowany odtylcowo, broń powtarzalną, a przede wszystkim nabój scalony w łusce metalowej bocznego zapłonu. Bliższa geograficznie wojna Austrii i Prus przeciw Danii w 1864 roku potwierdziła przydatność broni ładowanej odtylcowo (konkretnie igłowego systemu Dreyse). Szwajcarzy chwilę pomyśleli i zabrali się szparko do roboty, przerabiając swoje stare karabiny kapiszonowe na system Milbank-Amsler (M1842/59/67), z kurkiem zewnętrznym i zamkiem obrotowym wokół osi poprzecznej, do ładowania odchylanym w górę do przodu. Czas był najwyższy, bowiem latem 1866 roku na broń odprzodową zapadł wyrok śmierci: napisały go pruskie iglicówki krwią austriackiej piechoty na polach Sadowy.
W czasie, gdy większość armii gorączkowo przezbrajała się w jakiekolwiek – byle odtylcowe – karabiny, w Bernie analiza doświadczeń wojny 1866 roku skłoniła Helwetów do przekonania, że kierunek i tempo rozwoju techniki wojskowej wymagają czegoś lepszego od przerobionej jednostrzałowej kapiszonówki (primo voto skałkówki). Bezpieczeństwo granic młodej Konfederacji Szwajcarskiej stało na pierwszym miejscu, a po raz pierwszy od stuleci pieniędzy było dość, gdyż trwająca od pokonania Napoleona przemiana narodu mleczarzy i kondotierów w kraj bankierów i giełdowych graczy przyniosła jej wręcz eksplozję bogactwa. Rewolucja przemysłowa sprawiła też, że w kraju powstało kilka zakładów przemysłowych wyposażonych aż nadto wystarczająco, by po raz pierwszy uwolnić się od dostaw zagranicznych i uzbroić armię Konfederacji w broń krajowej produkcji i rodzimej konstrukcji