Nazwisko Gordona Ingrama kojarzy się przede wszystkim z jego ostatnim peemem, MAC-10, znanym głównie z filmów. Ale zanim świat pokochał Model 10, Ingram zbudował Model 6, który miał być produkowany w… Peru
Jak wszędzie na świecie po zakończeniu II wojny światowej także w Ameryce nie brakowało młodych zdolnych ludzi, którzy pod wpływem doświadczeń konfliktu chcieli rozpocząć karierę w produkcji broni. Tyle że ciężko sobie chyba wyobrazić trudniejszy moment do rozpoczynania takiej działalności. Po zakończeniu globalnego konfliktu całe kontynenty leżały w ruinach, ludzie nie mieli pieniędzy na odbudowę – nie mówiąc o tworzeniu nowych armii. Zresztą gdziekolwiek wojna doszła, ostatnią rzeczą, jakiej tam brakowało była broń. Po zakończeniu walk pozostała olbrzymia nadwyżka uzbrojenia, zarówno używanego, jak i fabrycznie nowego, teraz dostępnego za grosze.
Młody żołnierz Gordon B. Ingram zaczął stawiać pierwsze kroki na wymarzonej drodze życia w czasie wojny, oferując rządowi tani pistolet maszynowy swojej konstrukcji. Jego staromodna technicznie i technologicznie thompsonopodobna koncepcja nie miała jednak szans w starciu z M3 Grease Gunem Hyde’a i Sampsona, bronią nie tylko przyjętą już do uzbrojenia i produkowaną masowo – ale do tego tańszą nawet od Stena.
Po kapitulacji Japonii Ingram nie tracił jednak nadziei, próbując zainteresować swoją konstrukcją nowego klienta – policję